Eko-porady, do których się nie stosuję

Granica między byciem eko a dziadostwem jest bardzo cienka. Takie zdanie przeczytałam kiedyś na którymś z blogów i podpisuję się pod nim obiema rękami! Bycie eko nie powinno nam się kojarzyć z brakiem dbania o siebie, o czystość i o estetykę. Zebrałam więc tutaj porady, które wyczytałam w różnych książkach i portalach internetowych, i które choć bardzo „zielone”, wydają mi się zupełnie nietrafione. I zalatujące jak dla mnie „dziadostwem”.

green-jeans-eco-230

Pranie – ekologiczna rada to: pierz jak najrzadziej!

Dlaczego? Pralka zużywa energię i wodę. Większość środków piorących nie jest przyjaznych środowisku. W ubraniach często po procesie produkcji zostają toksyczne substancje (np barwniki), które wypłukują się wraz z praniem i dostają do obiegu wody (a wobec niektórych z nich oczyszczalnie ścieków są bezradne – polecam mój poprzedni wpis). I jeszcze: im więcej pierzemy, tym szybciej zużywają się nasze ubrania, co skraca ich „życie”. Jedna z firm produkujących ekologiczne dżinsy zaleca nawet chodzenie w ich spodniach przez minimum pół roku zanim po raz pierwszy włożymy je do pralki. Ale jak tu chodzić w brudnych ciuchach? Dla mnie jest to jedna z mniej praktycznych porad. Niemożliwa do wykonania zwłaszcza przez rodziny z małymi dziećmi. Czy faktycznie jesteśmy na tyle ślepi i pozbawieni węchu, że pierzemy rzeczy, które tego nie wymagają? Nie wydaje mi się, by kiedykolwiek mi się to zdarzyło. Więc zamiast promować nierealne podejście do prania, wolałabym, by poradniki mówiły o tym, że powinniśmy prać w najniższej możliwej temperaturze i zawsze zapełniać cały bęben pralki. Warto też wypróbować całkowicie biodegradowalne detergenty. I unikać elektrycznych suszarek (a one chyba i tak nie są popularne w polskich domach).

Prasowanie – ekologiczna rada: nie prasuj!

Dlaczego? Bo żelazko to prawdziwy pożeracz energii elektrycznej. Autorka „The New Green Consumer Guide” radzi wilgotne ubrania porządnie strzepnąć, rozwiesić do wyschnięcia i już! Zgadzam się z tym, że nie musimy prasować absolutnie wszystkiego – świetnie wysypiam się na niewyprasowanym prześcieradle i nie mam też w zwyczaju traktować żelazkiem bielizny czy skarpetek. Jednak na tym mniej więcej kończy się moja toleracja dla pogniecionego materiału. Nie pójdę do pracy w wygniecionej bluzce. Nie ubiorę się na imprezę u koleżanki w wygniecioną sukienkę. Zamiast radzić, by nie prasować, może lepiej byłoby podpowiedzieć jak to robić, by zużycie energii było jak najmniejsze? Można na przykład:

  • po praniu, przed powieszeniem ciuchów do wyschnięcia rozprostować je dokładnie – tak, by zagięcia nie utrwaliły się – i potem prasować je na wilgotno (zwłaszcza męskie koszule) – powinno to ułatwić zadanie i skrócić czas prasowania;
  • posegregować rzeczy według wymaganej temperatury – wówczas zaczynamy prasowanie od tych, które wymagają najniższej i w miarę rozgrzewania się żelazka przechodzimy do tych, które potrzebują wyższej;
  • unikać prasowania tylko jednej czy dwóch rzeczy, gdyż żelazko zużywa najwięcej energii przy rozgrzewaniu się.

Naprawianie ubrań

W książce „Green Living for Dummies” przeczytałam poradę na temat zużytych kołnierzyków. Należy je delikatnie odpruć, przełożyć na drugą stronę i spowrotem przyszyć. Czy wyobrażacie sobie takie zadanie? Ja nie. Kołnierzyki męskich koszul są często odpowiednio wyprofilowane, by układały się tak, a nie inaczej. Czy będą tak samo dobrze leżały po przekręceniu ich na lewą stronę? Śmiem wątpić. A poza tym, jak je wszyć, by ścieg przy szyi był tak samo dokładny, taką samą nitką i w tym samym stylu, co reszta koszuli? Być może przemawia tu ze mnie brak krawieckich umiejętności. Ale nie sądzę, by elegancki mężczyzna zaryzykował założenie takiej eksperymentalnej koszuli na ważne spotkanie.

W tej samej książce jest rada na temat łat. Proponuje się wszywanie łat pod materiał (od „lewej” strony), zamiast na niego. I jak to przepraszam ma wyglądać? Dziura na wierzchu i pod nią łata? Kłóci się to z moim poczuciem estetyki. Choć ogólnie nie mam nic przeciwko łataniu – zwłaszcza ubrań dziecięcych (można dostać wspaniałe kolorowe łatki) i łokci męskich swetrów.

A co Wy sądzicie o tych poradach? Może macie inne zdanie? A może słyszałyście / słyszeliście jeszcze jakieś inne niepraktyczne eko-porady dotyczące naszej garderoby?

Dodaj komentarz